Od redaktora
Dwa oblicza granatowych
Piotr Zychowicz
Ta debata trwa już od wielu lat. Jedynie co pewien czas przygasa, aby znowu rozgorzeć ze zdwojoną siłą. Mowa oczywiście o dyskusji na temat relacji polsko-żydowskich w trakcie II wojny światowej. A ściślej – na temat postaw Polaków wobec dokonywanej przez niemieckiego okupanta zagłady Żydów.
Właśnie obserwujemy kolejny wzrost zainteresowania tą problematyką. Stało się tak za sprawą książki „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” (red. Barbara Engelking i Jan Grabowski). Mimo swojego naukowego charakteru publikacja wywołała olbrzymie emocje opinii publicznej. I namiętne spory, które w dużej mierze potoczyły się według znanych nam świetnie rytualnych schematów.
Tym razem jednak w dyskusji pojawił się nowy intrygujący wątek. Mowa o działaniach Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa. Według autorów „Dalej jest noc” funkcjonariusze tzw. granatowej policji odegrali ważną rolę w trakcie trzeciej fazy Holokaustu. Mowa o tropieniu Żydów, którzy uciekli ze spacyfikowanych gett i transportów do obozów zagłady.
Cytowane przez autorów źródła są trudne do podważenia. Rzeczywiście część policjantów karnie wykonywała antyżydowskie rozkazy wydawane przez Niemców. A część wykazywała się nawet własną inicjatywą. Były to czyny obrzydliwe.
Jednak to przecież nie jest całość obrazu. Byli i tacy policjanci, którzy nie ulegli wojennej demoralizacji. Dobrzy Polacy, którzy starali się służyć społeczeństwu i zachowywali się przyzwoicie. Ludzie ci pomagali Żydom, odmawiali udziału w obławach i egzekucjach. Na ich rękach nie ma krwi.
Nie wolno również zapominać o tych granatowych policjantach, którzy należeli do konspiracji. Ostrzegali oni rodaków przed grożącymi im aresztowaniami, przechwytywali donosy, informowali polski wywiad o zamierzeniach Niemców. Z bronią w ręku uciekali do lasu. Wielu z nich Niemcy wpakowali do obozów koncentracyjnych.
Trudno zresztą wyobrazić sobie funkcjonowanie Generalnego Gubernatorstwa bez polskiej policji. Ktoś w końcu musiał ścigać pospolitych bandytów – morderców, gwałcicieli czy kieszonkowców. Nie ma wątpliwości, że dla polskiego społeczeństwa lepiej było, że funkcje te pełnili Polacy niż gestapowcy.
Historia granatowej policji nie jest więc czarno‑biała. Tutaj nie ma łatwych odpowiedzi i prostych uogólnień. Jest za to wiele szarości, półcieni i niejednoznaczności. I to właśnie czyni tę historię tak fascynującą.
© ℗ Wszelkie prawa zastrzeżone