Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Od redaktora

Dwa oblicza granatowych

Piotr Zychowicz

Ta debata trwa już od wielu lat. Jedynie co pewien czas przygasa, aby znowu rozgorzeć ze zdwojoną siłą. Mowa oczywiście o dyskusji na temat relacji polsko-żydowskich w trakcie II wojny światowej. A ściślej – na temat postaw Polaków wobec dokonywanej przez niemieckiego okupanta zagłady Żydów.

Właśnie obserwujemy kolejny wzrost zainteresowania tą problematyką. Stało się tak za sprawą książki „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” (red. Barbara Engelking i Jan Grabowski). Mimo swojego naukowego charakteru publikacja wywołała olbrzymie emocje opinii publicznej. I namiętne spory, które w dużej mierze potoczyły się według znanych nam świetnie rytualnych schematów.

Tym razem jednak w dyskusji pojawił się nowy intrygujący wątek. Mowa o działaniach Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa. Według autorów „Dalej jest noc” funkcjonariusze tzw. granatowej policji odegrali ważną rolę w trakcie trzeciej fazy Holokaustu. Mowa o tropieniu Żydów, którzy uciekli ze spacyfikowanych gett i transportów do obozów zagłady.

Cytowane przez autorów źródła są trudne do podważenia. Rzeczywiście część policjantów karnie wykonywała antyżydowskie rozkazy wydawane przez Niemców. A część wykazywała się nawet własną inicjatywą. Były to czyny obrzydliwe.

Jednak to przecież nie jest całość obrazu. Byli i tacy policjanci, którzy nie ulegli wojennej demoralizacji. Dobrzy Polacy, którzy starali się służyć społeczeństwu i zachowywali się przyzwoicie. Ludzie ci pomagali Żydom, odmawiali udziału w obławach i egzekucjach. Na ich rękach nie ma krwi.

Nie wolno również zapominać o tych granatowych policjantach, którzy należeli do konspiracji. Ostrzegali oni rodaków przed grożącymi im aresztowaniami, przechwytywali donosy, informowali polski wywiad o zamierzeniach Niemców. Z bronią w ręku uciekali do lasu. Wielu z nich Niemcy wpakowali do obozów koncentracyjnych.

Trudno zresztą wyobrazić sobie funkcjonowanie Generalnego Gubernatorstwa bez polskiej policji. Ktoś w końcu musiał ścigać pospolitych bandytów – morderców, gwałcicieli czy kieszonkowców. Nie ma wątpliwości, że dla polskiego społeczeństwa lepiej było, że funkcje te pełnili Polacy niż gestapowcy.

Historia granatowej policji nie jest więc czarno­‑biała. Tutaj nie ma łatwych odpowiedzi i prostych uogólnień. Jest za to wiele szarości, półcieni i niejednoznaczności. I to właśnie czyni tę historię tak fascynującą.

© ℗ Wszelkie prawa zastrzeżone

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań