Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Duch przygody

W latach 1937–1938 bolszewicy wymordowali 200 tys. Polaków mieszkających w Związku Sowieckim. Mowa o operacji polskiej NKWD przeprowadzonej na rozkaz Józefa Stalina i Nikołaja Jeżowa. Było to pierwsze ludobójstwo dokonane na narodzie polskim. Sowieci mordowali Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. Strzelali im w tył głowy, a następnie zakopywali ich szczątki w masowych, bezimiennych grobach. Do największych miejsc straceń w trakcie operacji polskiej należą: Kamieniec Podolski, Winnica i Kijów. Zamordowano tam dziesiątki tysięcy naszych rodaków. Co łączy te trzy miasta? Otóż wszystkie znajdują się w tej części Rusi, która w trakcie wojny 1920 r. została wyzwolona przez Wojsko Polskie. Następnie zaś – zgodnie z zamysłem Józefa Piłsudskiego – miała wejść w skład sfederowanej z Polską Ukrainy. Gdyby plan Naczelnika Państwa się powiódł i udałoby się zbudować potężną polsko-ukraińską federację, wszyscy ci ludzie by przeżyli. To tylko jedna z wielu korzyści, jaką przyniosłaby Polsce federacja. Związek Sowiecki – arcywróg Rzeczypospolitej i całej cywilizacji – zostałby poważnie osłabiony i odepchnięty daleko na Wschód. W polskiej strefie wpływów znalazłyby się najbardziej żyzne, urodzajne ziemie Europy. Polska – sfederowana z Ukrainą – byłaby więc znacznie potężniejsza i klęska roku 1939 mogłaby nigdy się nie wydarzyć. Oczywiście nie byłoby to małżeństwo idealne. Dochodziłoby zapewne do napięć i kłótni. Kością niezgody byłyby zapewne Galicja Wschodnia i Wołyń. Wspólnota interesów i zagrożeń, jaka niewątpliwie łączyła Polaków i Ukraińców, pozwoliłaby jednak na pewno przezwyciężyć te trudności. Wyprawa kijowska – której 100-lecie właśnie obchodzimy – była więc ostatnim polskim wzlotem do wielkości. W 1920 r. Polska stanęła na rozdrożu. Jeden szlak prowadził ku mocarstwu, drugi – ku upadkowi. Niestety, wybraliśmy ten drugi. Koncepcja federacyjna Józefa Piłsudskiego się załamała. I stało się to w dużej mierze z winy samych Polaków.

Odbrązawianie Sienkiewicza – pisał wybitny pisarz Michał K. Pawlikowski – zaczęło się nie dlatego, że wybielił jakiegoś wodza polskiego i oczernił jakiegoś wodza kozackiego, lecz dlatego, że w psychice polskiej załamał się duch przygody. Wyprawa kijowska, która po dziś dzień irytuje pewnych naszych polityków, zdobycie Mińska, Borysowa i Bobrujska – to ostatnie podrygi ducha przygody. Od roku 1920 jesteśmy w defensywie.

Tak, niestety jesteśmy w defensywie. Być może jednak kiedyś odwrócimy ten trend.

© ℗ Wszelkie prawa zastrzeżone

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań