Od redaktora / Piotr Zychowicz
Asy wywiadu II RP
To, co się stało w 1918 r. dla Niemców było szokiem. Pomimo oszałamiających sukcesów na froncie wschodnim Cesarstwo Niemieckie przegrało wielką wojnę. Wilhelm II abdykował. A jakby tego było mało, Niemcy straciły na rzecz odrodzonej Polski kawał terytorium – Pomorze, Poznańskie i Śląsk. Prusy Wschodnie zostały odcięte „korytarzem”. To, co dla Polaków było aktem dziejowej sprawiedliwości i odwróceniem krzywdy zaborów, dla Niemców było aktem niesprawiedliwości. Dyktatem wersalskim. Krzywdą i upokorzeniem. W efekcie II RP – „państwo sezonowe”, jak określali ją niemieccy przywódcy – stała się wrogiem numer jeden Republiki Weimarskiej. Aż do podpisania deklaracji o niestosowaniu przemocy 26 stycznia 1934 r. – po której rozpoczęło się odprężenie – relacje Polski z Niemcami były fatalne. Powstania śląskie, powstanie wielkopolskie, wojna celna, spory wokół mniejszości. Ta sytuacja nie mogła się nie przełożyć na świat tajnych służb.
Wywiady polski i niemiecki toczyły ze sobą zaciętą rywalizację. Podwójni agenci, porwania, mistyfikacje. Koronkowe operacje dezinformacyjne. Wykradanie sekretów wojskowych i tajnych dokumentów. Cichy front polsko-niemieckiej rywalizacji mógłby stać się kanwą dziesiątek powieści i filmów. Zwrotami akcji i sensacyjną fabułą nie ustępowałyby one hollywoodzkim produkcjom z agentem 007 w roli głównej. Ta tajna wojna miała swoich bohaterów. Asów wywiadu. Po stronie polskiej olbrzymie zasługi mieli majorowie Jan Żychoń i Jerzy Sosnowski. Dzięki swojemu intelektowi, brawurze i intuicji rasowych szpiegów potrafili przez lata grać na nosie niemieckim służbom. Historie opisane w tym numerze „Historii Do Rzeczy” to tylko część ich niesamowitej działalności. Wiele tajemnic wywiadu nigdy nie zostało (i nie zostanie) ujawnionych. Niestety, losy obu oficerów potoczyły się tragicznie. Najpoważniejsze ciosy zadał im nie wróg, ale… rodacy. © ℗