Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Od redaktora

Narkotyki na froncie

Piotr Zychowicz

Jak zmusić człowieka do tego, żeby codziennie narażał swoje życie i odbierał życie innym? Jak przełamać w nim instynkt samozachowawczy i moralne opory? Patriotyzm? Oczywiście. Ideologiczna indoktrynacja? Owszem. Pieniądze? Czemu nie. Na wojnie wszystkie te środki mogą jednak okazać się niewystarczające. Dużo lepszym sposobem są narkotyki. Niemieccy żołnierze podczas drugiej wojny światowej byli na haju. Dowództwo zaopatrywało ich w pervitin, czyli metaamfetaminę. Silny narkotyk, który powodował, że nie odczuwali strachu i zmęczenia. Zamieniali się w maszyny do zabijania. Będąc w stanie narkotycznego pobudzenia, żołnierze dokonywali brawurowych czynów, za które potem otrzymywali Krzyże Żelazne. Podobne metody stosowali alianci. Narkotyzowali się brytyjscy i amerykańscy lotnicy, którzy brali udział w wielogodzinnych, nocnych lotach nad Rzeszę. Dzięki amfetaminie mogli dłużej działać na pełnych obrotach bez snu. Ich zmysły się wyostrzały, mieli lepszy refleks. To samo dotyczy żołnierzy sił lądowych. W 1944 r., podczas lądowania w Normandii, Amerykanie brali tabletki benzedryny, jak nazywano wówczas amfetaminę. Pod koniec

wojny w USA produkowano 13 mln tabletek tego specyfiku rocznie. Z kolei Sowieci mieli prostszy sposób – przed kolejnym straceńczym natarciem każdy żołnierz Armii Czerwonej dostawał sto gramów wódki. Gdy dziś patrzymy na sukcesy armii z okresu drugiej wojny, pamiętajmy, że wielu żołnierzy było na dopingu. W Wehrmachcie było to na porządku dziennym. Czynniki oficjalne zamykały oczy na niepożądane skutki uboczne narkotyków, które wyniszczały organizmy żołnierzy. Pervitin był prawdziwą wunderwaffe. Przykład szedł z góry. Na szczytach władzy III Rzeszy branie narkotyków było normalnością. Herman Göring był nałogowym morfinistą. Wszystko wskazuje na to, że narkotyki znajdowały się również w „cudownych koktajlach”, które podawał Adolfowi Hitlerowi jego osobisty lekarz. To by tłumaczyło, dlaczego Hitler w ostatnim okresie trwania wojny coraz bardziej odrywał się od rzeczywistości. Popadał w stany chorobliwej euforii, które przeplatały się z okresami depresji i apatii. Historia drugiej wojny światowej nadal skrywa wiele tajemnic. Jedną z nich jest bez wątpienia powszechne branie narkotyków. Sprawa, która przez wiele lat była tematem tabu. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań