Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Od redaktora

Setny numer „Historii Do Rzeczy”!

Piotr Zychowicz

100 miesięcy. Ponad osiem lat. Aż trudno uwierzyć, że czas pędzi w tak zawrotnym tempie. Pamiętam doskonale, jak pracowaliśmy nad pierwszym numerem naszego magazynu. Wydaje się, jakby to było wczoraj! Ten jubileuszowy artykuł wypada zacząć od podziękowania dla osób najważniejszych. Czyli naszych wiernych Czytelników. Bez Państwa wieloletniego wsparcia i zainteresowania naszym magazynem „Historia Do Rzeczy” nie miałaby racji bytu. Miesięcznik nasz szykujemy co miesiąc z myślą o Państwu. Wiemy bowiem, że łączy nas miłość do historii, fascynacja przeszłością. Dlatego staramy się przygotowywać dla naszych Czytelników jak najciekawsze artykuły. Zarówno dotyczące historii naszego państwa oraz narodu, jak i dziejów powszechnych. Przez minionych osiem lat „Historia Do Rzeczy” ugruntowała swoją mocną pozycję na rynku miesięczników historycznych. To Państwa zasługa.

Przez ten czas na łamach „Historii Do Rzeczy” odbyło się wiele ciekawych debat i dyskusji. Poruszaliśmy tematy ważne dla opinii publicznej. Zajmowaliśmy się problemem postaw Polaków wobec Żydów w trakcie drugiej wojny światowej. Dużo miejsca poświęciliśmy ludobójstwu Polaków na Wołyniu. Bardzo ważnym tematem są dla nas zbrodnie komunistyczne. Deportacje na Syberię i do Kazachstanu, Katyń, łagry. Operacja polska NKWD, obława augustowska. Gehenna polskich patriotów, którzy po wojnie przeszli przez katownie UB. O sprawach tych nadal mówi się zbyt mało. Piszemy również dużo o zbrodniach niemieckich. Auschwitz, Palmirach, Piaśnicy, akcji T-4 i innych masowych okrucieństwach brunatnego okupanta. Systemy totalitarne – i popełniane w ich imieniu zbrodnie – to bez wątpienia jeden z kluczowych tematów „Historii Do Rzeczy”. Wiek XX, krwawa epoka Hitlera i Stalina, na naszych łamach zajmuje najwięcej miejsca. Nie ograniczamy się jednak tylko do martyrologii. Piszemy o dziejach oręża polskiego. O zwycięstwach husarii i lisowczyków. O triumfie 1920 r. O kampanii wrześniowej. O bojach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie – Narwiku, bitwie o Anglię, Tobruku, Monte Cassino czy operacji „Market Garden”. O czołgistach Maczka i spadochroniarzach Sosabowskiego. Bliska nam jest tradycja Polskiego Państwa Podziemnego. Piszemy o jego sukcesach i klęskach, na czele z tragedią Powstania Warszawskiego. A także o Żołnierzach Wyklętych i oporze wobec – przyniesionej na sowieckich bagnetach – władzy komunistycznej. Staramy się publikować jak najwięcej rozmów ze świadkami historii. Jest to bowiem pokolenie, które odchodzi na naszych oczach. Należy ocalić jego doświadczenia przed zapomnieniem. To oczywiście tylko niewielka część tematów, które pojawiają się na łamach „Historii Do Rzeczy”. Staramy się, żeby pismo było jak najbardziej zróżnicowane i interesujące dla Czytelnika. Jako redaktor naczelny chciałbym podziękować moim współpracownikom, bez których trudno sobie wyobrazić „Historię Do Rzeczy”. To redaktorzy: Maciej Rosalak, Tomasz Stańczyk i Piotr Włoczyk.

Nad wizualną stroną pisma czuwają Wojtek Niedzielko, Włodek Zakrzewski i inni graficy. Zdjęcia dobiera Edyta Bortnowska, a korektą kieruje Anna Zalewska. Marketing znajduje się w rękach Michała Frąckiewicza. Wszystkim Wam – moi Drodzy – bardzo dziękuję! Podobnie jak wszystkim naszym publicystom i autorom. „Historię Do Rzeczy” tworzy doskonały, zgrany zespół. To wielka przyjemność z Wami pracować.

Ten numer „Historii Do Rzeczy” poświęciliśmy bitwie pod Lenino. Bitwa ta była mitem założycielskim PRL. Propaganda komunistyczna twierdziła, że 12 października 1943 r. doszło do wspaniałego zwycięstwa Armii Czerwoneji tzw. Ludowego Wojska Polskiego nad siłami zbrojnymi III Rzeszy. Imię bohaterów spod Lenino nadawano ulicom i placom. Budowano im pomniki. Na ich cześć nazywano statki. Lenino w PRL było wszechobecne. Problem w tym, że ten propagandowy obraz nie miał nic wspólnego z rzeczywistością. W rzeczywistości Lenino było katastrofą. Biedni polscy żołnierze byli dowodzeni w sposób dyletancki. Rzucono ich na straceńczy odcinek. Zostali zmasakrowani przez Niemców i fatalnie pudłującą sowiecką artylerię. 1. Dywizja im. Tadeusza Kościuszki – skrwawiona i pobita – została wycofana z walki. Na domiar złego kilkuset żołnierzy poddało się Niemcom. Z perspektywy polskich komunistów – totalne fiasko.

Zgodnie z założeniem – dowodzona przez oficera renegata Zygmunta Berlinga – polska jednostka miała do wypełnienia ważny cel propagandowy. Z rozwiniętymi sztandarami miała wkroczyć u boku Armii Czerwonej na teren „wyzwalanej” Polski i wywołać powszechny entuzjazm Polaków. Tymczasem, jak dowodzi znakomity specjalista Kamil Anduła, po bitwie pod Lenino dywizja była tak pokiereszowana, że ponownie do akcji weszła dopiero… latem 1944 r. Oddajemy do rąk Czytelników ten jubileuszowy, setny numer „Historii Do Rzeczy”. Mamy nadzieję, że za kolejne osiem lat – w tym samym gronie – będziemy pracować nad numerem dwusetnym. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań