Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Od redaktora / Piotr Zychowicz

Tragedia ostatniego króla

Żaden polski król nie wzbudza tak wielkich emocji i sporów jak Stanisław August Poniatowski. Jedni widzą w nim nieudacznika, marionetkę w rękach Katarzyny II, człowieka, który przyczynił się do upadku Rzeczypospolitej. Inni z kolei dostrzegają w nim postać tragiczną. Monarchę bez realnej władzy, który – w ramach swoich znikomych możliwości – prowadził dyplomatyczną grę, której celem było ratowanie ojczyzny. Nie ukrywam, że bliższa mi jest ta druga opinia. Uważam, że ostatni król Polski stał się kozłem ofiarnym, na którego wielu rodaków zrzuciło winę za katastrofę ojczyzny. Zapominają jednak, że Stanisław August Poniatowski nie był – niestety! – monarchą absolutnym. Był słabym władcą elekcyjnym, któremu przyszło „rządzić” złotą demokracją szlachecką. A więc krajem pogrążonym w całkowitej anarchii. Krajem, w którym zrywano sejmy i który był areną zaciekłych walk stronnictw magnackich oraz koterii. Król pozbawiony był silnej władzy, narzędzi, za pomocą których mógł wyegzekwować swoją wolę.

Jego poddani byli pozbawieni dyscypliny, skłonni do warcholstwa, a niechętni do płacenia choćby najniższych podatków na wojsko. W takich warunkach nawet największy geniusz polityczny i wojskowy nie uratowałby Rzeczypospolitej. Przyczyną klęski ojczyzny naszych przodków nie był więc zły król. Nie był też nią spisek trzech złowrogich mocarstw zaborczych, które po prostu skorzystały z okazji. Przyczyną był głęboki rozkład wewnętrzny, który już od wielu dziesięcioleci trawił Rzeczpospolitą. Jak pisał Stanisław Cat-Mackiewicz w jednym ze swoich artykułów o ostatnim królu: winien był cały naród, a nie tylko on jeden. Oczywiście król – tak jak każdy człowiek – nie był pozbawiony wad. Nie ma powodu, żeby je ukrywać. Należy jednak również pamiętać o jego zasługach. Instytucjach, które stworzył, budynkach, które postawił. Tragedia ostatniego króla Polski i wielkiego księcia litewskiego była zaś przecież jednocześnie tragedią Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nawet jeżeli nie zgadzamy się z polityką Stanisława Augusta, to pochylmy czoło przed majestatem. I wielkim dramatem człowieka. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań