Od redaktora / Piotr Zychowicz
Fala z Sowietów
To było dobrych 20 lat temu. Na osiedle, na którym wówczas mieszkałem, wprowadziła się rodzina repatriantów z Kazachstanu. W jej skład wchodził Jurek – chłopak mniej więcej 30-letni. Wraz z innymi kolegami przyjęliśmy go do naszej paczki, a on opowiadał nam o swoim życiu w Związku Sowieckim, a później w Kazachstanie. Otóż, Jurek załapał się na pobór do sowieckiej armii. To, co mówił na temat panujących w niej warunków, jeżyło włosy na głowie. Jurek jako młody żołnierz był bowiem gnębiony przez „dziadów”. – To było nie do zniesienia – opowiadał. – Po kilku miesiącach mama musiała mnie wykupić. Nie wytrzymałbym dłużej. Miałem już na plecach 72 gwiazdy. – Jakie gwiazdy? – zapytałem. Jurek uśmiechnął się i odpowiedział: – Widziałeś kiedyś sowiecki pas wojskowy?
Rzeczywiście, na klamrze takiego pasa widniała czerwona gwiazda. I starzy żołnierze bili młodych pasami w ten sposób, że ta gwiazda odciskała się krwawo na skórze. Patologie Armii Czerwonej – pod nazwą „fali” – trafiły do Ludowego Wojska Polskiego. A stamtąd do armii niepodległej Polski. W efekcie doszło do sytuacji kuriozalnej. W każdym normalnym kraju służba wojskowa jest zaszczytem i przywilejem. Najwybitniejsze, najbardziej patriotyczne jednostki garną się do szeregów sił zbrojnych swojej ojczyzny. Tymczasem w III RP w latach 90. niemal każdy, starał się za wszelką cenę uniknąć poboru. Fala przeszła do historii wraz z armią z poboru i wprowadzeniem armii zawodowej. I całe szczęście! Bo to, co opisujemy na łamach „Historii Do Rzeczy”, jest przerażające. © ℗