Od redaktora / Piotr Zychowicz
Zapomniani bohaterowie
Z reguły o Wołyniu pisze się w duchu martyrologicznym. Czyli kładzie się nacisk na gehennę Polaków, którzy padli ofiarą ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów. Naszych nieszczęsnych rodaków zarąbanych siekierami, utopionych w studniach, zastrzelonych. Przerżniętych na pół piłami. Pamięć o nich jest naszym obowiązkiem i na łamach „Historii Do Rzeczy” upominaliśmy się o nią wielokrotnie. Tym razem jednak chcemy pokazać drugą stronę tej historii. Czyli polskie bohaterstwo. Mowa o czynach dzielnych ochotników z samoobrony, którzy z bronią w ręku bronili swoich wiosek i swoich rodzin przed oprawcami z UPA. Wbrew obiegowej opinii Polacy z Wołynia wcale nie zachowywali się biernie. Wcale nie szli pod upowskie noże jak owce prowadzone na rzeź. Wielu z nich chwyciło za broń i stawiło opór mordercom. Walczyli jak lwy na progach swoich domów i na opłotkach swoich wiosek. Ludzie ci uratowali tysiące naszych rodaków przed upiorną śmiercią.
Historia obrońców Zasmyków, Przebraża, Huty Stepańskiej i Pańskiej Doliny to nie tylko opowieść o wielkim heroizmie. To także zaprzeczenie stereotypu mówiącego o tym, że Polacy są fatalnymi organizatorami i nie potrafią działać razem dla wspólnego dobra. Stworzone przez Wołyniaków samoobrony były bowiem majstersztykiem samoorganizacji. Powstały spontanicznie i oddolnie, bez pomocy z zewnątrz. Niestety, dokonania członków samoobrony zostały niemal zupełnie zapomniane. Zatarły się w zbiorowej pamięci Polaków. A może nigdy ich w niej nie było? Tę sytuację należy zmienić. W tym roku będziemy obchodzić 75. rocznicę ludobójstwa na Wołyniu. Pamiętajmy o polskich ofiarach, ale pamiętajmy również o bohaterach. © ℗